Zajęcia szkółki tenisowej dla dzieci

Zapisujemy dziecko na zajęcia szkółki tenisowej i co dalej?

Wcielmy się w rodzica zapisującego dziecko na zajęcia tenisowe. Udajemy się na pierwszy trening naszej pociechy i widzimy osobnika wyrastającego ponad grupę. Ten osobnik to trener. Skąd wiemy, czy ów człowiek, od którego zależy dalsza tenisowa kariera naszego dziecka, jest odpowiednim wyborem? Po uścisku dłoni, pierwszym kontakcie wzrokowym?  – Niekoniecznie, choć jakieś – marginalne – znaczenie na pewno te rzeczy mają. Siadamy i obserwujemy.

Na pewno trener powinien mieć dostateczne techniczne umiejętności tenisowe. Na kursie instruktorskim, na których sam zdobywałem uprawnienia większość adeptów, mówiąc delikatnie – było z techniką na bakier. Wszyscy jednak o dziwo zaliczyli ów kurs. Na całe szczęście nie spotkałem później na żadnych kortach tych „kolegów” uczących innych – może sami uznali, że nie jest to ich powołanie. Jest też duża szansa, że to dlatego, iż dobre kluby przed przyjęciem do pracy prowadzą stosowną selekcję. Unikać więc na pewno należy trenerów niezrzeszonych, ogłaszających się samodzielnie. Szczególnie, że ich usługi nie są specjalnie tańsze a czasem wręcz droższe (powód: klub nie dostarcza im klientów i dlatego przy niewielkiej ilości godzin, żeby wyjść „na swoje”, podnoszą stawki ).

Jak rodzic nie potrafiący grać ma rozpoznać czy ktoś sensownie odbija? Ruchy trenera powinny choć trochę przypominać ruchy tenisistów z Eurosportu. Czyli? Czyli powinny być: płynne, pewne i luźne zarazem – to takie główne czynniki. Jest to podstawa, dlatego bo – po pierwsze: takiej techniki prowadzący będzie uczył kursantów. Po drugie i może ważniejsze – dziecko uczy się poprzez naśladowanie dorosłego autorytetu.

No, ale dobry gracz nie zawsze będzie dobrym trenerem. No to obserwujemy dalej. Kontakt z dziećmi to także bardzo istotna sprawa. Tylko uwaga: trener nie musi robić z siebie klauna, zagadywać co chwilę, uśmiechać się bezsensownie i głaskać wszystkich po głowach. Historie najlepszych na świecie pokazują, że skuteczny nawet od najmłodszych zawodniczych lat potrafił być tata czy wujek tyran. Nie brnijmy jednak w skrajności. Ludzki, rzeczowy kontakt, naturalny dla danego typu człowiek wystarczy. Jeśli trener podczas zajęć zbyt często nie myśli o niebieskich migdałach jest ok.

Co jeszcze istotne – nie skreślajmy trenera po pierwszym razie, gdy z jakiegoś powodu nie przypadł nam do gustu, bo np. przypomina kogoś kogo nie lubię albo nie porozmawiał z nami dostatecznie długo po zajęciach. Dajmy trenerowi szansę. Może zwyczajnie ma zły dzień lub specyficzny styl bycia, do którego można się przyzwyczaić a który nie będzie miał negatywnego wpływu na szkolenie. W przeciwnym razie nasze poszukiwania mogą się skończyć bieganiem od trenera do trenera i ogólną frustracją  tematem. Nie ma też co się martwić, że kilka lekcji ze „złym” instruktorem spowoduje jakieś nieodwracalne straty. Szczególnie, że w młodym wieku zajęcia w dużej mierze polegają na zabawie i oswajaniu się z tą dyscypliną. Śmiało więc można cierpliwie popatrzeć i na chłodno ocenić instruktora. Myślę, że poza technicznymi aspektami gry, kompetencję trenera rodzic powinien oceniać INTUICYJNIE, mając jednak dane z obserwacji przynajmniej kilku lekcji.

 

P.S. Jeśli już jesteśmy w dużej mierze przekonani, że ten trener to TEN trener – nie musimy siedzieć podczas treningu cały czas na kortach i patrzeć czy w danej sekundzie nasza pociecha zrobiła akurat postęp. Dziecko zamiast skupiać się na zadaniu patrzy się po każdym uderzeniu na rodzica, a i nawet podczas uderzenia potrafi zerkać. Z obserwacji, jak również i własnego doświadczenia wiem też, że trener (nawet podświadomie) robi wtedy pokaz przed rodzicem. Wygłasza częste mowy, przeładowując dzieci wskazówkami, zamiast skupić się na celu danej lekcji i harmonijnym jej przeprowadzeniu. To zachowanie potęguje jeszcze znamienny nieprzenikniony wyraz twarzy rodzica, z którego „za Chiny” nie da się wyczytać czy dane zajęcia mu się podobają i czy dobrze ocenia naszą pracę. A wynika on z tego, że ów rodzic jest tak wpatrzony w to jak odbija i jak się zachowuje tylko jedna osoba na korcie – jego dziecko. Ogólny obraz zajęć, który tak bardzo interesuje trenera, rodziców najprawdopodobniej interesuje mniej więcej tak, jak przeciętnego Kowalskiego suwerenność Tybetu, czyli…wcale. Nie każdy jednak trener zdaje sobie sprawę z prawdziwego powodu skupionej a przez co wyglądającej na niezadowoloną miny rodzica. Uważa, że to reakcja na niski poziom animacji i małą atrakcyjności własnej osoby, więc na siłę próbuje to naprawić i zwrócić na siebie większą uwagę. Dlatego najlepiej jeśli rodzic po kilku pierwszych zajęciach nieco odpuścić kontrolowanie a następnie odwiedzać będzie kort co kilka zajęć. Będzie to miła odmiana dla dziecka a jego postępy wyraźniej widoczne.

 

Podsumujmy na koniec główne cechy odpowiedniego trenera w rodzicielskich oczach:

– dobra technika gry,

– wyważony i odpowiedni do wieku kontakt z uczestnikami zajęć,

– pewna postawa, skoncentrowana na założeniach szkoleniowych,

– sensowny pomysł na zajęcia

Autor. Tomek Gąska, Trener Klubu Sporteum

Dodaj komentarz